To był spokojny, normalny dzień. Okropny upał, wręcz nie do wytrzymania, skutecznie pozbawiał mnie jakichkolwiek sił do działania. Postanowiłam udać się nad wodospad, żeby trochę się orzeźwić i przede wszystkim zaspokoić pragnienie.
Podeszłam mozolnym krokiem do krystalicznie czystej wody i zanurzyłam w niej pysk. Woda była taka smaczna...Miałam ochotę wskoczyć do niej i popluskać się, jednak wiedziałam, że takie zachowanie nie przystoi Alfie.
Chociaż w sumie....Jaka to ze mnie Alfa? I tak w moim "stadzie" jeszcze nikogo nie ma, jestem sama jak palec po środku świata i nie liczę się jeszcze jako przywódczyni, a więc....Mogę robić, co tylko mi się podoba!
Radośnie przekręciłam się 180 stopni, odbiegłam kawałek, po czym znów zawróciłam i ruszyłam dzikim cwałem. Kilkanaście metrów przed jeziorkiem zmrużyłam oczy, aby lepiej oszacować, w którym momencie się wybić i wyskoczyłam bardzo wysoko, po czym z głośnym pluskiem wpadałam do wody. Wystawiłam głowę nad powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza i zaczęłam przebierać nogami. Po chwili znowu zanurkowałam (nie wiem czy konie potrafią nurkować, nieważne XD*) i zaczęłam oglądać skarby podwodnej krainy. Im niżej nurkowałam, tym było piękniej - coraz więcej ryb, koralowców, ślimaków (takich, które żyją pod wodą). Po chwili dotknęłam kopytami dna, zbiornik nie był zbyt głęboki.
Stopniowo wypuszczałam z pyska małe bąbelki powietrza. Czułam, że wystarczy go jeszcze na mniej więcej minutę, więc musiałam się pospieszyć, jeśli chciałam dużo zobaczyć. Podpłynęłam do małego otworu w koralowcu i przyjrzałam mu się uważnie.
Nagle z małego otworu wypłynęła mała gromadka kolorowych rybek, prosto w moje oczy, przez co trochę się wystraszyłam, i odruchowo próbując krzyknąć, wypuściłam praktycznie cały tlen, jaki cały czas magazynowałam.
Poczułam, jak zaczynam się podduszać; brakowało mi powietrza.
Najszybciej jak tylko mogłam popłynęłam w stronę powierzchni. Płuca piekły mnie niemiłosiernie. Czułam, że mogę nie wytrzymać...
Jednak, udało mi się. Przebiłam się przez taflę wody i łapczywie zaczerpnęłam powietrza. Wygramoliłam się na brzeg i ciężko oddychając, wykaszlałam resztki wody, które zaległy mi w tchawicy. Po chwili podniosłam łeb i rozejrzałam się.
Około stu metrów ode mnie stała, jak przypuszczam, klacz, o dość...specyficznym wyglądzie. Wyglądała jakby była połączeniem smoka i konia.
Nagle zaczęła do mnie podchodzić. Zmrużyłam oczy, odwróciłam się do niej przodem i rozstawiłam nogi. Po chwili podeszła do mnie na odległość jakichś 2,5 metra.
- Emm...nic ci nie jest? - zapytała dość zmieszana.
- Nieeee... - przeciągnęłam, przyglądając jej się badawczo spode łba. Cóż, nie wyglądała na groźną. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią z góry. Byłam nieco wyższa.
- Kim jesteś? - zapytałam ostro. Nie miałam pewności, czy nie jest szpiegiem i czy mogę jej zaufać.
<Cristal? Troszku dużo napisałam, ty też się postaraj ^^>
*jak chcemy dodać coś od siebie, piszemy kursywą ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz